O szeptaczu

Pod moim łóżkiem zamieszkał Szeptacz. Bardzo się go boję. Na pewno ma wielkie oczyska i długie zęby. Wieczorem, kiedy zgaśnie światło, on buszuje po pokoju i kuchni, a ja chowam się pod kołdrą.
Pewnego dnia wpadam na pomysł. Może jak go przekonam, że jestem straszniejsza niż on, to ucieknie.

- Ja też mam duże, groźne zęby i gryzę! - wołam. - Zmykaj, bo zjem cię z kosteczkami!
Zaszurało, zafurkotało i zapadła cisza jak makiem zasiał.
- Wychodź, potworze ! - mówię ośmielona. - Niech cię zobaczę ! Bo inaczej...
Szeptacz wypełza na środek pokoju. Patrzę, a on jest całkiem malutki, zielony i ma skrzydełka. Wygląda trochę jak smok, ale niegroźny. Boi się bardziej, niż ja przedtem.

- Chodź tutaj, nic ci nie zrobię. - mówię. - Tak naprawdę wcale nie gryzę. Przyniosę ci mleka z lodówki.
Smoczek podpełza nieśmiało. Drapię go za różkiem. Od tej pory przychodzi do mnie każdego wieczora, a ja poję go mlekiem. Nic nie powiedziałam mamie. To moja tajemnica.

No comments:

Post a Comment