Friday, 22 December 2017

Widok z góry Hiei


Z okazji świąt, jak zwykle, robię sobie małe podsumowanie roku.
Rok 2017 był… specyficzny.

Pierwsza jego połowa upłynęła na podbijaniu świata, zakładaniu inicjatyw, działaniu, znajdowaniu wydawców na stare, ale dobre powieści i opracowywaniu Cienia Gildii dla NK.
A potem nastąpił sierpień i wrzesień, i dobry kawałek października.



Dość powiedzieć, że zabrano mnie do szpitala w dniu premiery Cienia Gildii, a potem, zamiast jechać na Copernicon, leżałam tam prawie dwa tygodnie. Potem wróciłam i zaczęłam odbywać rekonwalescencję. Pojechałam do Japonii na planowaną od roku wycieczkę, co jest trochę cliché, bo to taka rozrywka pań z klasy średniej, które mają ten luksus, że mogą jechać, a potem napisać o tym bestseller New York Timesa. I jak na złość, przez większość wyjazdu nawet nie umiałam się nią w pełni cieszyć. A pod koniec weszłam (dobra, wjechałam kolejką) na górę Hiei.
To jest oczywiście święta góra, bo w Japonii święty jest co drugi kamień i drzewo, ale ta była święta na wypasie i zbudowano tam cały kompleks klasztorny jeszcze w 8 wieku. Zbudowali go Fujiwarowie, a potem zburzył go w XVI wieku Oda Nobunaga, co jest chyba lokalną tradycją.

No więc, patrzę i widzę to:


Hiei, widok 1

I człowiek jest taki malutki, maleńki, a te wszystkie Rzeczy uciekają dziesięć lat w przeszłość. Prawdę mówiąc Beskidy też tak na mnie działają. Nie wszyscy mają swoją górę Hiei, niektórzy mają co innego, niektórzy nie mają nic i tym współczuję. Ja mam to.


Hiehi, widok 2

I na przykład to (gdzieś obok jest Złoty Pawilon, ale jak zwykle wolę krzaki).


Pawilon

Pewnie będzie mnie to zasilać przez następne lata.
Więc, poza tym, na pamiątkę, zdjęcie kici, która jak się okazało trzymała się przy życiu tylko ze względu na mnie i podczas mojego pobytu w szpitalu się poddała. Baw się dobrze w kocim niebie, maleńka.

Galilea

Mnóstwo ludzi okazało mi zupełnie rzeczywiste wsparcie. Moja rodzina, moi przyjaciele. Mój szef. Moje wydawnictwo, Nasza Księgarnia (teraz już jedno z dwóch, bo gdzieś w środku tego zamieszania udało mi się załatwić formalności z Uroborosem i też jestem z nich bardzo zadowolona :)). Parę osób, z którymi rozmawiałam o Rzeczach, wiecie, kim jesteście. Powoli zaczynam móc dłużej siadać i pisać, a nie tylko redagować, więc Ukryta Forteca powstanie, chociaż może się przesunąć w stosunku do pierwotnych planów. Ale na szczęście najgorsze już za mną i dopóki o siebie dbam, będę zdrowa.

Trochę nie pamiętam szczegółów lata i jesieni, jakby wydarzyły się komuś innemu, albo dekadę temu. Po powrocie do labu okazało się, że muszę sobie przypominać, gdzie co leży. Czasami jeszcze krzyczę na ludzi. Jeśli kogoś przez ten czas uraziłam, powiedziałam coś nieprzemyślanego, nie sprawdzając kontekstu - przepraszam. Przynajmniej tyle mogę zrobić, bo na składanie potłuczonego nie mam siły, i jeszcze trochę czasu zajmie zanim będę ją mieć.

Dobrego Nowego Roku. Oby był wesoły. Na pewno będzie można się cieszyć z kilku nowych książek :)

1 comment:

  1. Wszystkiego dobrego w nowym roku, oraz przede wszystkim dużo zdrówka i dużo artystycznej weny. No i coby 2018 był lepszy od 2017.

    ReplyDelete