Friday 28 March 2014

Nie święci garnki lepią


Dzisiaj będzie hermetycznie. Więc przepraszam z góry tych, co nie znają kontekstu.

Sesja RPG to spotkanie towarzyskie. Pięciu, sześciu, czasem i ośmiu osób. Kiedyś podobno byli to przeważnie mężczyźni. W czasach tego kiedyś najpierw grałam z bratem i jego kolegami, a potem prowadziłam sesje drużynie złożonej wyłącznie z kobiet, przy czym od czasu do czasu dochodziły lub odchodziły nowe graczki. Niedługo potem włączyli się i mężczyźni i tak sobie pogrywaliśmy, i pogrywamy aż do teraz. Po drodze uczestniczyłam w wielu drużynach, zarówno z przyjaciółmi, jak i tzw. randomami, czyli podczas konwentówek. Łącznie gram i prowadzę już 21 lat.

No i wiecie, grają ludzie.

Przeważnie normalni, oczytani, inteligentni. Trochę introwertyczni. Tacy, co nie imprezują w klubach. W czasach szkolnych RPG spełniało zadanie terapii towarzyskiej dla szkolnych kujonów oraz miejsca, gdzie akceptację dostawali nieakceptowani. To znaczy, że swoje towarzystwo wśród rpgowców znajdowali na przykład niepełnosprawni i byli tam przyjmowani z otwartymi ramionami. Może dlatego, że społeczna hierarchia nie zależy tutaj od wyglądu, prezencji, charyzmy (chyba, że tych napisanych na karcie postaci ;-)), tylko przede wszystkim od wyobraźni.

No ale wiadomo, nie święci garnki lepią, a RPG gromadzi ludzi. Toteż w ciągu mojej całej erpegowej kariery naspotykałam się numerantów, którzy przynosili na sesję swoje problemy.

Ludzie bywają czasem trudni, ale nastolatki są okropne z definicji. Wykluczanie, obmawianie i tym podobne bywają udziałem relacji młodych erpegowców tak, jak innych środowisk gromadzących nastolatków. Na szczęście w mniejszym stopniu. Ogólnie erpegowcy to naprawdę sympatyczne towarzystwo i o ile nie wyobrażam sobie dorastania w gronie rówieśników licytujących się na wypite piwa, całkiem nieźle dawałam sobie radę wśród ludzi licytujących się na ilość przeczytanych dodatków do WODa.

Zdarzają się także mroczniejsze sprawy. Znęcanie się, czyli z angielska bullying. Albo molestowanie, z takim przytupem opisane w ostatnim artykule, z mocną sugestią, że jest to problem dotyczący gier RPG w szczególności. Nie jest.

Różne rzeczy dzieją się teraz w gimnazjach i liceach, a przynajmniej tak słyszałam. Koncepcja kamery w telefonie każdego nastolatka otwiera zupełnie nowe możliwości poniżania i dręczenia. Bardzo się cieszę, że udało mi się dorosnąć, zanim te środki weszły do użycia, bo aż za dobrze pamiętam zamykanie w szatni, łapanie mnie za tyłek przez innych uczniów oraz wyczekiwanie na mnie po lekcjach, żeby zastraszyć, wyśmiać lub pobić. Jestem przekonana, że większość dorosłych z mojej dawnej klasy wcale tak tego nie pamięta, otóż tak się fajnie podśmiewało z kujonki, która w dodatku wcześnie wyglądała na kobietę, profit.

Nigdy coś takiego nie spotkało mnie w towarzystwie erpegowym. Nie znaczy to, że kogoś spotkać nie mogło, bo nie święci garnki lepią. Karnet na konwent może kupić każdy. Na mistrzowanie nikt nie wydaje licencji. Rozpiętość złych zachowań jest spora - od głupawych i niestosownych żartów, po psychiczne znęcanie się nad graczami i molestowanie (i NIE BĘDĘ tych zachowań zrównywać. Sporo moich znajomych powiedziało na FB rzeczy zgoła durne, w kontekście afery wannowej czy też wzmiankowanego artykułu. Znam ich w realu i wiem, jak się zachowują na co dzień. Nie będę z nimi wstępować na wojenną ścieżkę tylko dlatego, że czasami gadają głupoty. Gdyby tak urządzono świat, po krótkim czasie wszyscy nienawidziliby wszystkich.) Czy mówić o tym? W jakim kontekście, erpegowym? Czy raczej uczyć, co przystoi w cywilizowanym społeczeństwie? Bo mnie się zdaje, że zaczarowywanie pewnych zjawisk, że to nie my, to ci erpegowcy, a w ogóle to młode kuce spod znaku mrocznego grania, jest z gruntu szkodliwe.

Erpegowcy to nie obcy. Tak samo, jak ludzie, Funky.

Jak jednak powiedziałam, przeważnie jest okej.

Nie, to nie znaczy, ze trzeba przestać o tym rozmawiać. Przeciwnie, rozmawiać należy. Ale trzeba przestać udawać, że burackie zachowania są domeną erpegów, bo poza nimi bywa znacznie gorzej (i znów, to nie znaczy, że skoro jesteśmy tacy fajni w porównaniu z resztą świata, to nic nie mamy sobie do zarzucenia). Ludzie, wychowani w ludzkim społeczeństwie, przynoszą na sesję swoje życie i odzwierciedlają takie zachowania, jakie uznają za akceptowalne. Nawet nie mogę uczciwie powiedzieć „mężczyźni”, bo chociaż faktycznie najczęściej są to mężczyźni, my mieliśmy w drużynie do czynienia z dziewczyną-molestantką, która ewidentnie miała ze sobą jakiś problem. To jest pewnie folklor i wyjątek, tak jak moja damska drużyna, ale trzeba pamiętać, że chociaż mamy patriarchat, dziewczyny też mogą dręczyć inne dziewczyny oraz chłopaków, i zapewniam was, bywają w tym dobre. Im lepsi ludzie, tym mniej takich zachowań - w klubie, w pubie, na imprezie masowej, na sesjach RPG.

Trzeba się zastanowić dwa razy, zanim introwertycznym, książkolubnym, nieco niedostosowanym kujonom przyprawi się jeszcze dodatkową łatkę perwersów, bo ich dorastanie i tak jest wystarczająco trudne bez tego.

My sobie jakoś poradzimy. Dyskusja trwa w najlepsze. Wkrótce pojawią się pewnie artykuły normotwórcze. Będzie więc o tym, jak grać. Jak prowadzić. Żeby było fajnie, a nie przykro. Starzy gracze, tacy z żonami, mężami, dziećmi i kotami, będą mówić młodszym, co jest ok. Jeśli fandom do tego czasu nie skłóci się totalnie, może się to udać.

Ale żeby całkowicie wyeliminować na sesjach sceny gwałtu (żeby się przypadkowy czytelnik nie przeraził - chodzi o opisywanie fikcyjnego gwałtu w ramach opowieści), trzeba uczyć wszystkich - WSZYSTKICH, erpegowców czy też nie - że to nie jest temat do bezmyślnych żartów.