Tuesday, 11 September 2012

Spójrz mi w cyberoczy


W dzisiejszych czasach, kiedy mówimy o cybernetycznych oczach, mamy na myśli mniej więcej coś takiego.

Na pierwszy rzut oka (sic!) widać tutaj wspomaganie wzroku technologią. Podobnie jest z inwazyjnymi, prototypowymi implantami, które podejmują funkcję siatkówki, takimi jak ten tutaj.

Skrótowo: matryca o średnicy 3 mm, o rozdzielczości 1500 pikseli, jest wszczepiana pod siatkówkę, w okolice plamki żółtej. Zadaniem implantu jest przywrócenie wzroku; badania są prowadzone na pacjentach chorych na retinopatię barwnikową. Na stronie znajduje się kilka filmów z uczestnikami próby klinicznej; w najlepszym wypadku uzyskują oni zdolność rozpoznawania prostych kształtów, sylwetek i czytania liter wielkości kartki A5. Oczywiście w porównaniu z całkowitą ślepotą jest to niezwykła poprawa, ale to jeszcze nie to, czego byśmy chcieli od bionicznych oczu, poza tym nie wiadomo, jak długo taki chip może w oku wytrzymać.

Ten model nie wymaga jednak noszenia przez użytkownika zewnętrznych okularów z kamerą, czyli rozwiązania obecnego w innych typach „cyberoczu”.
Trzeba jednak mieć w kieszeni źródło zasilania, a z głowy wystaje niewygodny kabelek. Przyszłe modele mają wykorzystywać zasilanie umieszczane podskórnie, tak jak w przypadku implantów ślimakowych.

W przypadku chorób degeneracyjnych siatkówki może jednak zwycięży inne rozwiązanie, równie dyskretne, jak sztuczne soczewki.

Otóż na konferencji FENS 2012 w Barcelonie, na której byłam w lipcu, wysłuchałam niezwykle ciekawego wykładu. Zdaje się, że doszło do przełomu w dziedzinie implantów siatkówkowych i nawet, jeżeli ten konkretny nie wypali, pewna bariera myślowa została już przekroczona. Bardzo bym chciała, żeby to zadziałało - może za dwadzieścia, trzydzieści lat implanty będą powszechnie dostępne, jak laserowa korekta wad wzroku czy też operacja zaćmy.

Tutaj jest link do publikacji w wersji ostatecznej.
Tutaj wydłubałam pdfa.

O co chodzi? Zespół, o którym mowa, opracował metodę hodowli szczurzych neuronów na polimerze o właściwościach fotoelektrycznych. Dokładnie takim, jakich używa się do produkcji baterii słonecznych. Polimer pobudzamy światłem, w neuronach pojawia się aktywność. Voila. Cały bio-organiczny hybrydowy system utrzymywano tak długo, jak długo w ogóle można trzymać neurony w hodowli. I działał.

Ostatecznym celem badań jest wyprodukowanie maleńkiego światłoczułego panelu, który będzie zastępował uszkodzone fotoreceptory, bez zewnętrznej kamery i bez zasilania. Na dalszym etapie badań mają wszczepiać materiał pokryty polimerem szczurom-albinosom ze zniszczoną siatkówką.

W Barcelonie jeszcze nie było żadnych wyników eksperymentu na zwierzętach. Ciekawe, czy to się uda; na tym etapie na dwoje babka wróżyła. Nie chcę wywołać błędnego wrażenia, że to już.

Jak jednak widać, cyberoczy wcale nie muszą przyciągać wzroku. Co, oczywiście, powinien zapamiętać każdy twórczy autor sf.

No comments:

Post a Comment