Saturday, 1 December 2012
Science fiction
I was just taking a rest on the Maldive Islands, drinking wine with peals and treating myself with caviar. My diamond necklace was shining in the sun and two muscular youngsters were giving me a foot massage.
Harold came in and announced the arrival of my guest. I nodded in confirmation. I was expecting this visit. There he was, an agent of Monsanto, in an attempt to bribe the scientists. That is, me.
I am just a neurobiologist, but as an amateur writer I am enormously influential. For example, I publish essays in the internet and in the university newspapers. It is wise, thus, to ensure my loyalty.
I didn’t intend to sell myself cheap. I needed another Mercedes in my limousine collection, and my cat was addicted to shrimps. Anyway, when taking bribes, one must preserve some class. A box full of cigars is good for a MSc student. I am close to my PhD, so I must price myself appropriately.
Of course there are limits. I’d have to be a full professor to demand a private Boeing.
The agent came in, dressed in a black suit, black leather shoes and black sunglasses. He also had a sinister moustache. We have discussed for almost an hour and finally came to an agreement. A suitcase full of money had a new owner. I like cash. It isn’t very classy, but at least it gives some freedom.
I told Harold to bring champagne.
Next, I was visited by a leader of an environmental organization, who gave me diamonds to ensure that I support the hypothesis of global warming. Then, another ecologist, who wanted me to talk about dying coral reefs. Two guys from Big Pharma - one wanted me to recommend his vaccines and another, his new chemotherapeutics. It made me shiver for a while. After all I still have some conscience and it bothers me to recommend chemicals, while everybody knows that a chickpea seed stuffed under your skin cures cancer.
But who cares anyway. As a scientist I am already very depraved. I’ve just asked the pharma guy one question, to tease him a little.
- Mr… how was your name? Mr. Evil? How come you have this much money to bribe us all? Only the San Diego conference hosted thirty thousand people, and these are just neurobiologists. There are many more groups in cancer research and microbiology. Even my field, which is quite niche, is occupied by several competing teams. I know you earn a buckload on drugs, but you have also to spend them on the distribution, clinical trials, licenses, even on the boxes…
- Madame - he replied. - We don’t have to worry about mere economy. As we all know, killing people is a lucrative business. For every cadaver Satan himself gratifies us with diamonds, cocaine and rare radioactive elements.
I thought about it for a while. Then I told Harold to bring more caviar.
Fantastyka naukowa
Siedziałam sobie spokojnie na leżaku na Malediwach i popijałam wino z perłami, od czasu do czasu przegryzając łyżką kawioru. Moja diamentowa kolia skrzyła się w południowym słońcu, a dwóch smukłych i muskularnych młodzieńców robiło mi masaż stóp.
Wszedł Harold i zaanonsował gościa. Skinęłam głową. Spodziewałam się tej wizyty. Oto nadchodził przedstawiciel Monsanto, żeby przekupić ogół naukowców, a zatem również i mnie. Ja co prawda jestem tylko neurobiologiem, ale jako pisarka mam ogromne wpływy w społeczeństwie, na przykład od czasu do czasu publikuję felietony na portalach internetowych i w czasopismach uniwersyteckich, a zatem warto zapewnić sobie moją lojalność.
Nie zamierzałam dać się tanio kupić. Do kolekcji limuzyn brakowało mi jeszcze Mercedesa, a moja kotka ostatnio uzależniła się od krewetek. I w ogóle, jeżeli już brać łapówki, to z klasą. Pudełko cygar jest dobre dla magistranta. Człowiekowi tuż przed doktoratem jakakolwiek taniocha przynosi ujmę.
Oczywiście są granice. Na przykład na prywatnego Boeinga może liczyć już tylko profesor.
Przedstawiciel wszedł, odziany w czarny garnitur, czarne lakierki i czarne okulary. Miał również złowieszczy wąsik. Dyskutowaliśmy prawie godzinę, zanim wreszcie dobiliśmy targu. Walizka pełna waluty zmieniła w końcu właściciela. Lubię gotówkę. Jest mało subtelna, lecz daje pewną elastyczność.
Kazałam Haroldowi przynieść szampana.
Tego dnia odwiedził mnie jeszcze przedstawiciel lobby ekologów, od którego przyjęłam brylanty, żeby mówić o globalnym ociepleniu, drugi ekolog, któremu bardzo zależało, żebym opowiedziała o ginących rafach koralowych, szef firmy farmaceutycznej, który chciał, żebym zachwalała jego szczepionki oraz drugi, który bardzo potrzebował reklamy nowego chemoterapeutyku. Tutaj powieka lekko mi zadrżała. Mam jeszcze resztki wyrzutów sumienia, które sprawiają, że wzbraniam się przed dręczeniem ludzi chemią, podczas gdy najlepiej zwalcza raka cieciorka wsadzona pod skórę nogi.
Ale co tam, raz się żyje. Jako naukowiec jestem w końcu bardzo zdeprawowana.
Zadałam tylko jedno pytanie, aby trochę wytrącić go z równowagi.
- Proszę pana - agencie Evil, tak się pan nazywał? Skąd właściwie macie tyle pieniędzy, żeby nas wszystkich kupić? Na konferencji w San Diego było trzydzieści tysięcy ludzi, a to tylko sami neurobiolodzy. Zespołów parających się onkologią jest jeszcze więcej, o mikrobiologach nawet nie wspominając. Nawet nad mechanizmem, którym się interesuję, pracuje kilkanaście niezależnych, konkurujących ze sobą grup. Wiem, że zarabiacie na lekach, ale trzeba jeszcze zadbać o dystrybucję, badania kliniczne, koncesje i choćby głupie opakowania…
- Ach, proszę pani - odparł. - My nie musimy się martwić o prostą ekonomię. Przecież jak wszyscy wiemy, zabijanie ludzi to niezwykle intratny interes. Za każdego nieboszczyka Szatan automatycznie przekazuje nam gratyfikację w diamentach, kokainie i rzadkich pierwiastkach promieniotwórczych.
Podumałam nad tym przez chwilę. Po czym kazałam Haroldowi przynieść więcej czarnego kawioru.
Subscribe to:
Posts (Atom)