Friday, 8 January 2016

Z życia atopika


Na trzeci dzień mrozów na kostkach moich dłoni pojawiła się krew. Nic nowego i nic dziwnego; ten typ tak ma. W dodatku jak co roku olałam problem, zanim rozhulał się na dobre. Zima znowu zaskoczyła atopowców.

Tym razem pomyślałam sobie, że może podzielę się swoimi doświadczeniami z życia długoletniego zimowego atopika (dolegliwość cofa się latem, zostawiając za sobą zgliszcza gojące się do połowy sierpnia) i opiszę, jak najlepiej sobie radzić z tą przykrą przypadłością. Wyleczyć się tego nie da; można jedynie łagodzić. Może takie spisywanie rad zmotywuje mnie do regularnego nakładania kremów i uchroni przed sytuacją, jaka się zdarza czasem pod koniec zimy.

Nie piszę o kremach medycznych - sterydowych czy też obniżających odporność, bo nie jestem lekarzem i ekspertem. Piszę tylko o podtrzymywaniu skóry popękanej, ale bez stanu zapalnego czy też nadkażenia.
Nie piszę o dowodach medycznych, ale dzielę się eksperymentami przeprowadzonymi na 1 żywym organizmie. Możecie mieć inne wnioski.

Ile potrzebuję kremów:
Jeden krem do rąk to za mało.
Potrzebujesz trzech: ochronnego, natłuszczającego i reperującego.

Krem ochronny stosujesz na zewnątrz, gdy temperatura spada poniżej zera. Powinien być kremem barierowym (wazelina, wosk pszczeli itp.) i silnie natłuszczającym (olejki, masła do ciała). Nie powinien zawierać gliceryny. Nie ma się dobrze wchłaniać. Ma paprać. Krem ochronny można też stosować przy pracy w labie, bariera na dłoniach też się tam przydaje.

Krem natłuszczający stosujesz na surową, popękaną skórę po wejściu do pomieszczenia oraz po każdym umyciu rąk. Nakładasz go na czystą skórę po osuszeniu rąk i odczekaniu, żeby na pewno wyschła. Powinien być maksymalnie natłuszczający, ale nie barierowy - ma pozwolić skórze oddychać (co oznacza np. brak parafiny i/lub wosków). Może zawierać kojące substancje roślinne (takie, które znasz). Nie ma się wchłaniać. Nie powinien zawierać parafin i wazelin. Składniki, których szukasz, to: masło shea, masło kakaowe i tłustsze olejki: olejek awokado, oliwa z oliwek. Pro tip: masło do ciała zamiast kremu do rąk. Działa.

Krem reperujący stosujesz po wejściu do pomieszczenia na częściowo zagojoną lub zaskorupiałą, skeratynizowaną skórę. Ma się wchłaniać. Ma zmiękczać. Może zawierać glicerynę, mocznik lub SDS.

Na noc potrzebujesz albo natłuszczacza albo kremu reperującego.

Kup sobie bawełniane rękawiczki kosmetyczne, są w drogeriach. Można je łatwo prać i zakładać na świeżo natłuszczone, brudzące ręce. Można je stosować pod rękawiczki zimowe, o czym niżej.

Nie stosujemy kremów przeterminowanych!!!

Zwłaszcza kremy reperujące po paru miesiącach po otwarciu są już do chrzanu; bakterie świetnie sobie w nich radzą. Tak, wiem, że są drogie, ale wyrzuć i kup nowe, bo już ci nie pomogą.

Co szkodzi? Fakty i mity.

Fakty:
Gliceryna - występuje w kremach nawilżających i w teorii ma uelastyczniać suchą skórę. I tak działa, dopóki skóra jest cała. Zastosowanie na skórę świeżo popękaną, a co gorsza - wilgotną - to gwarantowane świeczki w oczach z bólu. Nie pozwala „surowej skórze” zaschnąć i się zagoić. Nie używamy jej w kremach, które mają nam służyć poniżej zera stopni.

Lanolina - natłuszczacz pozyskiwany z tego, czym owce mają natłuszczone futerko. Bardzo dobry, dopóki ktoś nie ma uczulenia na lanolinę. Obecnie jest ona dość dobrze oczyszczana z alergenów, ale… no właśnie, ale. Zależy od partii kremu. Jeśli coś was uczula, ale nie wiecie dokładnie co, i ten sam krem może być dobry albo zły (a nie jest przeterminowany), sprawdzić, czy nie lanolina. (mnie się nie zdarzyło, ale innej, uczulonej osobie lanolina bardzo zaszkodziła)

Olejek migdałowy - wysusza. Nie wiem, dlaczego, po prostu tak się dzieje. Jako olejek jest cieniutki i nie sprawdza się jako natłuszczacz. Znacznie lepsze jest masło shea, oliwa z oliwek. Sama oliwa też nieźle daje radę jako środek natłuszczający.

Mocznik - często występuje w kremach dla atopowców. Rzeczywiście, jest dobry, ale podobnie jak SDS tylko dla skóry zagojonej, którą trzeba zmiękczyć i złuszczyć. Nie na ostre fazy choroby!

Super duper składniki organiczne: jeśli znasz ten składnik roślinny i wiesz, że nic ci nie robi, go ahead. Jeśli go nie znasz, lepiej się powstrzymaj. Składniki roślinne mają to do siebie, że mogą zawierać śladowe ilości alergenów.

Tanie kosmetyki: możesz mieć swoje wypróbowane wyjątki, ale niestety, reguła jest taka, że jeśli kupujesz krem za 19.99 to będzie zawierał podrażniające składniki (przeważnie glicerynę) i bardziej zaszkodzi, niż pomoże.

Jeśli znacie jakiś wypróbowany wyjątek, to chętnie o nim usłyszę.

Kosmetyki organiczne mają tę podstawową zaletę, że są robione na użytek jednej firmy, więc mogą być lepiej dostosowane do potrzeb i alergii indywidualnych. Inne kosmetyki dla zwykłych firm są często robione na tej samej bazie, z lekko tylko zmienioną recepturą. Firmy kosmetyczne bardzo często outsorcują wyrób kosmetyku do firmy zewnętrznej.
Kosmetyki organiczne mają tę podstawową wadę, że trzeba je przetestować w celu uniknięcia paskudnych niespodzianek. Naprawdę paskudnych.

Domowe środki czystości:

Jeśli w okresie zaostrzenia choroby domownik (najczęściej chłop, ale bywa różnie) nadal zrzuca na was prace wymagające użycia silnych detergentów, to go rzućcie, bo nie ma empatii.
Poza tym polecam używanie rękawiczek. Zakładanych na krem, bo też wam ręce wysuszą.

Rękawiczki:

Czy twoje rękawiczki zimowe mogą być częścią problemu? Ależ oczywiście. Albo są z syntetyków i wtedy nie grzeją wcale, albo ze skórki z futerkowym wkładem i wtedy podrażniają. A kiedy się brudzą, stają się siedliskiem bakterii - trudno umyć takie rękawiczki.
Przychodzą mi do głowy dwa rozwiązania problemu: bawełniane rękawiczki kosmetyczne zakładamy pod zwykłe rękawiczki. Oraz: kupujemy rękawiczki sportowe, takie używane na narty.

Mity:
SDS, SLS - silny syntetyczny detergent. Owszem, może drażnić skórę, ale wszystko zależy od stężenia. Załatwi was na pewno takie zawarte w Ludwiku, ale kosmetyki mają go znacznie mniej. Dla silnie skeratynizowanej skóry jest dobroczynny, bo pozwala się jej złuszczać. Kremy i kosmetyki zawierające SDS nie powinny być stosowane na surową skórę, natomiast są bardzo dobre na zaschniętą i zaskorupiałą, bo zapobiegają jej wtórnemu pękaniu. Jeśli używacie żelu do ciała zawierającego ten związek, to tylko takiego, który równocześnie zawiera oliwę z oliwek. Żadnych cytrusów - te to dopiero wysuszają.

Zwykłe mydło- bez gliceryny, na przykład Biały Jeleń w kostce, też daje radę, ale może wysuszać.

Oczywiście do mycia można używać emolientów, ale wszyscy wiemy, jak dobrze one myją. I ile kosztują.

Parafina i wazelina - węglowodory pozyskiwane z ropy naftowej. Jak większość syntetycznych związków, nie zawierają żadnych niespodzianek, które mogłyby kogokolwiek uczulać. W kosmetykach nie służą do tego, żeby nam skórę natłuścić albo nawilżyć, to jest tylko bariera. Nadają się na kremy ochronne, ale po wejściu do pomieszczenia należy je zmyć i zmienić na natłuszczający. Skóra potrafi się „uzależnić” od kremów barierowych, powinny więc służyć tylko do ochrony.

Konserwanty: różnic nie zauważono. Krem bez konserwantów ma krótszą datę trwałości, obserwujcie go uważnie, czy nie zaczął szkodzić.

Odżywianie się:
Jedzenie tłuszczy zwierzęcych pomaga mi na skórę atopową.
W lecie ręce goją mi się bezbłędnie po wakacjach, w wyniku diety opartej na rybach.
Zimą całkiem pomaga rosół. I tłuste ptactwo.
Oczywiście to tylko anegdotyczny dowód, ale smaczny. Tak, że kupcie tego łososia.
Pozwalam.