Gdyby ktoś się zastanawiał, gdzie się podziałam, zdezaktywowałam przedwczoraj konto na facebooku. Prywatne, strona autorska nadal istnieje. To nie jest pierwszy raz, kiedy ewakuuję się z tej platformy i jak poprzednio, nie chodzi o jedno wydarzenie czy też zderzenie z ludźmi, ale całą ich serię. Okoliczności związane z robieniem nauki w Stanach zrobiły się nagle bardzo stresujące – a powiedzenie „przypływ podnosi wszystkie łodzie” może się nie sprawdzać w ekonomii, ale sprawdza się w przypadku poziomu stresu. Jeśli trwasz w dużym napięciu nerwowym, nie masz zasobów na radzenie sobie z pomniejszymi stresami (na przykład takimi, jak spektakularny upadek autora, którym się miało „umeblowany” pisarski pokój).
Miałam trochę czasu, żeby się pozastanawiać nad tym, co
robią z naszymi głowami social media, jak zmieniają i spłycają relacje
międzyludzkie. I czy naprawdę autor, badacz musi być ciągle obecny online. Nie
każdy się czuje z tym komfortowo, nie każdy jest w tej obecności bardzo dobry,
nie każdy jest ekstrawertyczny (lub dobrze udaje). Social media skłaniają do gigantycznego poziomu oversharingu, po którym pozostaje kac. Platformy social mediowe
robią się coraz bardziej dysfukncyjne, zapchane śmieciowymi treściami
wygenerowanymi maszynowo i obliczonymi na podwyższenie temperatury dyskusji. A myślenie
wymaga ciszy.
Być może pisarstwo w takiej formie, w jakiej je znałam, już
zanikło, przeistoczyło się w hybrydowy gatunek, gdzie performance ma tyleż
znaczenia, co sama treść. A największym talentem jest wstrzelenie się w algorytmy.
Być może jednakowoż pierniczę. Przypuszczam, że przekonamy się za czas jakiś.
Czy tym razem wrócę, czy nie, to się jeszcze zobaczy.
Myślę że wyrażę opornie wielu, nie potrzebujemy Pani kont na social mediach a twórczości. Nie płaczmy za rzeczami które nam nie są potrzebne 😁
ReplyDeleteCieszy mnie zapotrzebowanie na twórczość :) Chwilowo przerosła mnie rzeczywistość - ten blog nie skupia się na polityce, ale to, co się w tej chwili dzieje w Stanach może zahamować amerykańskie badania naukowe i pozbawić mnie kariery z tygodnia na tydzień - ale myślę o tym.
ReplyDelete