Friday 2 June 2017

Siła niższa (recenzja)


(zgodnie z nową polityką bloga, recenzja pierwotnie wklejona na Goodreads)
(Zew Zajdla 2017)

Kontynuacja "Dożywocia" trafiła do mnie w całkowicie odpowiednim momencie, to znaczy okazało się, że znikły mi wszystkie weekendy czerwca i nastąpił samozapłon.
Jak ja dobrze rozumiem biednego Konrada w jego najbardziej zrozpaczonej wersji.

No dobra, nie jest aż tak źle - nie mam na głowie jeszcze cudzego anioła Dupkiela oraz agentki w ciąży. Jak bardzo nie mamy źle, umówmy się, Konrad ma większy pieprznik na głowie.
Mam wrażenie, że powieść jest znacznie dojrzalsza, niż poprzednia. Jeśli już porównywać autorkę do śp. pterry'ego, to różni się trochę tak, jak późny od wczesnego. Charaktery są pogłębione, humor zabarwiony melancholią i wbrew temu, co twierdzi sama autorka, linia fabularna jest i zamyka się zgrabną klamrą. Autorka nie wykłada czytelnikowi żadnych ideologii, nie moralizuje na siłę - tylko opowiada.

Gdy się człowiek wczyta, oczywiście, z gromady istot nadprzyrodzonych wyłania nam się (jak poprzednio) rodzina wielopokoleniowa, nie zawsze zgodna. Więc jest Licho jako dziecko, któremu nie poświęca się dość wiele uwagi i Tsadkiel jako ten starszy upierdliwy dziadek, którego pozbył się niechętny krewny, l Konrad i Carmilla - którzy napotykają typowe pułapki, jakie siła niższa zastawia na rodziców (przybrany ojciec wesołej gromadki zredukowany do roli bankomatu, matka - wyłącznie do roli matki), i wszystkie te takie głupie problemy, z którymi jednakowoż częściej mamy do czynienia, niż z ratowaniem Rzeczypospolitej przed najeźdźcą i tym podobnymi.

Osobna sprawa to styl, który szumi, dźwięczy i drży, i byłby zapewne koszmarem dla tłumacza, albo marzeniem dla niewyżytego tłumacza-literata, natomiast czytelniczo jest na czym zawiesić oko i nacieszyć ucho. Mało takiej polszczyzny nie tylko w polskiej fantastyce, ale we współczesnej literaturze w ogóle.

I tyle, alleluja.

No comments:

Post a Comment