Do sztuki alchemicznej przyczynek

Alchemik to wbrew pozorom wcale nie "słabszy czarodziej", chociaż być może w ten sposób przedstawiono go w podręczniku głównym WFRP. Oprócz szacownej sztuki piwowarstwa oraz bimbrownictwa, alchemicy dysponują niezłą znajomością ówczesnej chemii. Mają więc pojęcie o ekstrakcji, krystalizacji, sączeniu itp. różnych substancji; o wyrobie perfum, atramentu, soli, papieru, szkła i porcelany (kasa, kasa, kasa!); o substancjach wybuchowych, truciznach oraz sztuczkach nie gorszych od tych czarodziejskich. Przeciętny alchemik wie, jak wyprodukować i zastosować: kwas siarkowy, zasadę sodową (wodorotlenek sodu), amoniak, węglan wapnia, sodę. Do swych doświadczeń potrzebuje też wapna palonego (niezbędny przy otrzymywaniu zasady sodowej) rtęci, ołowiu, saletry i innych miłych środków.

Oprócz standardowych wyrobów alchemików, takich, jak greckie ognie, atrament sympatyczny czy też zapałki (MiM 3/97, Grimuar) możecie wyprodukować też wiele innych ciekawych drobiazgów. I tutaj uwaga: te przepisy działają. Dlatego też odradzam wypróbowywania wszelkich wybuchowych reakcji, nie mówiąc już o zabawie kwasami czy też stężonym amoniakiem.

Na początek chciałabym przedstawić wam postać średniowiecznego alchemika. Wbrew powszechnej opinii nie byli to wyłącznie szarlatani, próbujący wyłudzić fundusze od możnych. Można ich uznać za szalonych naukowców tamtego okresu. Mieli spore pojęcie o wiedzy tajemnej, ponieważ sztuka alchemiczna miała wówczas wiele wspólnego z okultyzmem , astrologią i rozmaitymi obrzędami. Dlatego też zdolności alchemika do rzucania czarów, przypisane mu w podręczniku głównym mają dobre uzasadnienie.

Alchemika można rozpoznać po charakterystycznych przebarwieniach na dłoniach oraz po drobnych bliznach (pozostałości po przypadkowych oparzeniach kwasem). Niektórzy pechowcy mają również poparzoną twarz, a tym najbardziej pechowym brakuje palca bądź oka. Niewielu nieszczęśników odnosiło jednak równie poważne obrażenia - wbrew krążącym stereotypom większość reakcji chemicznych nie kończy się w przypadku niepowodzenia wybuchem. Poza tym alchemicy raczej nie są głąbami i na ogół wiedzą, co robią. A nawet jeśli próbują czegoś nowego, zachowują odpowiednią ostrożność. 
Największą plagą dawnych laboratoriów, czyli kuchni alchemicznych były pożary.
Wielu alchemików na starość łysieje. Jest to wpływ trujących oparów rtęci. Inne choroby zawodowe to parkinsonizm i katarakta.

Woda królewska i insze komponenty

Istnieją substancje, bez których nie mogło się obyć żadne laboratorium alchemiczne. Ja podam tylko te najbardziej podstawowe, łącznie z metodami otrzymywania.

Aqua Fortis
Substancja otrzymywana poprzez ogrzewanie zielonego witriolu (siarczan żelaza) razem z ałunem i saletrą, w naszych czasach znana jako kwas azotowy. Stąd nazwa "akwaforta" nadana technice malarskiej polegającej na wytrawianiu metalu kwasem azotowym. W czystej postaci jest bezbarwny, ale rozpuszczone w nim tlenki azotu nadają mu brązowawe zabarwienie i specyficzny zapach. To bardzo silny utleniacz; rozpuszcza też większość metali (oprócz złota).
Aqua Regia
Mieszanina otrzymywana przez zmieszanie jednej części kwasu solnego z trzema częściami kwasu azotowego. Alchemicy przygotowywali ją przez rozpuszczenie salmiaku (chlorku amonu) w kwasie azotowym. Zwana "wodą królewską" ze względu na swoją zdolność do rozpuszczania króla metali, czyli złota (a także poznanej dopiero w XVIII wieku platyny).
Aurypigment
Jasnożółta ruda arsenu używana jako pigment pod nazwą "Królewska żółć". Siarczan arsenu.
Cynober
Czerwona ruda rtęci. Używana również jako pigment. Rtęć pozyskiwano z niej przez destylację.
Kamień winny
Powstawał jako osad na dnie kadzi z winem. Obecnie znany jako kwaśny winian potasu.
Ocet
Kwas octowy, otrzymywany poprzez destylację skwaśniałego wina. Kwas średniej mocy, reagujący z większością substancji organicznych. Tworzy sole z niektórymi metalami, np. z ołowiem (w efekcie powstaje trujący octan ołowiu).
Saletra
Azotan potasu. Otrzymywany następującą metodą: usypywano górkę gleby bogatej w zwierzęcy nawóz i osłaniano ją przed deszczem. Na zawietrznej stronie kupki (sic!) formowała się pewna ilość saletry. Oczyszczona przez krystalizację i sączenie dawała biały, krystaliczny proszek. Saletra potasowa jest dobrym utleniaczem; ogrzewana z kwasem siarkowym daje kwas azotowy. Zmieszana ze sproszkowanym węglem drzewnym i zmieloną siarką daje proch.
Wapno niegaszone
Otrzymywane poprzez spalanie kredy lub wapienia. Gwałtownie reaguje z wodą, dając wapno gaszone. Ma postać białego proszku i generalnie jest bardzo reaktywne. Znane nam jako tlenek wapnia.
Witriol
Otrzymywany przez destylację zielonego witriolu. Obecnie znany nam pod nazwą kwasu siarkowego.
Kwas soli morskiej
Otrzymywany w reakcji zwykłej soli i zielonego witriolu. Jest to po prostu roztwór chlorowodoru, czyli kwas solny.
Metale i przypisywane im planety:
Złoto - Słońce
Srebro - Księżyc (dajmy na to Mannslieb)
Miedź - Wenus
Żelazo - Mars
Cyna - Jowisz
Ołów - Saturn
Rtęć - Merkury
Odkrycie nowego metalu - antymonu wywołało wielką konfuzję, ponieważ nie znano planety, do której można by go przypisać.
Moja propozycja: Spaczeń - Morrslieb

Alchemia praktyczna

UWAGA! Przepisy oznaczone literą "N" absolutnie nie nadają się do wypróbowywania w warunkach domowych (nie znaczy to, że nie działają - wręcz przeciwnie...)!!!
Piorunujące złoto (N!)
Na początek to, czym żyją gracze - hmm...bez skojarzeń - mam na myśli eksplozje. Oto silny środek wybuchowy, którego nie trzeba podpalać, aby wysadzał rzeczy w powietrze. Sami zdecydujcie, czy to wada, czy zaleta...
Dodaj amoniak do wodorotlenku złota, otrzymanego poprzez wytrącanie w reakcji potażu (węglan potasu otrzymywany z popiołu lub kamienia winnego) i złota rozpuszczonego w aqua regia. Pozostaw do wyschnięcia. Bądź bardzo ostrożny.
Mały wybuszek (N)
Niejeden alchemik - drań chciałby się zabezpieczyć na wypadek, gdyby trzeba było coś wysadzić w powietrze w okolicy skrajnie wilgotnej, np. w kanale. Nie ma problema! Wystarczy przygotować nieco karbidu (węglik wapnia). Wrzucony do wody reaguje bardzo gwałtownie, wybuchając z hukiem. Specyfik nie odrywa kończyn, ale może zdezorientować bądź lekko uszkodzić wroga. Uwaga - niebezpieczne! Nie dopuścić do zawilgocenia pakunku!
Gaz z drzewa
Wkładamy do poziomo zamocowanej probówki nieco suchych kawałków drewna, zamykamy otwór korkiem z rurką odprowadzającą. Teraz podgrzewamy probówkę z drewnem (ostrożnie!!!). Z górnego otworu rurki zacznie wydobywać się biały dym, który można zapalić. Otrzymywany płomień jest u dołu błękitny, zaś u góry żółty - tak, jak płomień palnika gazowego. Ów dymek jest mieszaniną różnych gazów, przeważnie palnego metanu. Można go także otrzymać bezpośrednio z węgla bądź z papieru, warunek - znaczny niedostatek tlenu podczas spalania. Uwaga - oznacza to też powstawanie tlenku węgla, czyli czadu.
Obrotny alchemik może naprodukować nieco wypełnionych gazem butelek, które wybuchają po rozbiciu w pobliżu otwartego ognia. Celujmy w pochodnie i naróbmy zamieszania...
Alchemik i higiena
Czyli wyrób mydła. W tym celu podgrzewamy w misce odrobinę zasady sodowej i dodajemy do niej nieco oczyszczonego tłuszczu zwierzęcego lub roślinnego. Wkrótce mieszanina zaczyna się pienić. Zamiast zasady sodowej stosowano niegdyś potaż otrzymywany z popiołu lub spalonego "kamienia winnego", czyli osadu powstającego na dnie kadzi z winem (co dawało mydło potasowe - nieco bardziej maziste). Wy, alchemicy, potraficie wyodrębnić z tego prawdziwe szare mydło.
Gaśnica
Jeżeli dodamy nieco sody oczyszczonej do octu, zaczną one reagować i wydzieli się dwutlenek węgla. Przedsiębiorczy alchemik może doprowadzić spore ilości tego gazu do odpowiedniego, szczelnego pojemnika, np. pęcherza baraniego. Taka ilość dwutlenku węgla wypuszczona bezpośrednio na płomień przygasi go bądź ugasi zupełnie. Gaśnica nie jest oszałamiająco skuteczna, ale nada się do gaszenia małych źródeł ognia (szczególnie takich, których nie da się ugasić z pomocą wody).
Osobliwy kociołek
Kiedy Frodo i Sam przeprawiali się przez góry w Mordorze, wyrzucili w przełęcz cały swój sprzęt do gotowania. I jak tu zrobić zupkę albo herbatę...?
Bardzo prosto. Alchemik zawsze ma pod ręką trochę pergaminu bądź sztywnego papieru. Aby zagotować wodę, wystarczy zrobić z tego papieru coś w rodzaju pudełka i ewentualnie wzmocnić konstrukcję np. spinkami używanymi przez drużynowe panie oraz przez niektóre elfy. Teraz trzeba potrzymać improwizowany kociołek nad małym płomieniem, uważając, aby nie zetknęły się z nim ani rogi, ani brzegi pudełka. Woda będzie odprowadzać ciepło i papier nie zapali się.
Jeszcze a propos wody - Mistrz Gry już więcej was nie zagnie brakiem wody pitnej na morzu. Przecież zawsze możecie oddestylować ją przez parowanie. W rozsądnej ilości, rzecz jasna. Tylko pamiętajcie, żeby nie pić wody bezpośrednio po oddestylowaniu - szkodliwe dla zdrowia (zaburza gospodarkę elektrolitami i może wykończyć nerki)!!! Dodajcie odrobinkę soli albo zróbcie zupę.
Jak kwiaty czerwone zamienić w niebieskie
...I przyprawić wielmożów o apopleksję z zachwytu. Nalejmy do niedużego wazonika nieco roztworu amoniaku, a obok postawmy czerwony kwiatek. Nakryjmy to wszystko dużym szklanym słojem i pozostawmy na pewien czas. A potem możemy już imponować szlachetnie urodzonym damom niebieskimi, aczkolwiek trochę gorzej pachnącymi różami.
Co alchemik powinien wiedzieć o amoniaku - ano można się nim zatruć. Opary amoniaku mogą spowodować omdlenie najbardziej odpornych. Poza tym słaby roztwór amoniaku służy do łagodzenia ukąszeń pszczół i mrówek. Ten wspaniały związek pozyskiwano z końskiego moczu.
Zadziwianie wielmożów po raz wtóry, czyli sztuczny jedwab
Niewielki kawałek drutu miedzianego zwijamy w kłębek i wkładamy na dno lejka w filtrem, wstawionego na dno probówki. Do lejka wlewamy roztwór amoniaku - przez filtr popłynie do probówki płyn koloru błękitnego. Czynność tę powtarzamy dopóty kolor nie stanie się ciemnoniebieski. Teraz do otrzymanego odczynnika (nazywa się to odczynnikiem Schweitzera) wrzucamy nieco bawełny, papieru, waty lub inszej celulozy i mieszamy
Jak udowodnić istnienie próżni (N!)
I zdobyć niewątpliwą sławę, całkowicie zaskakując MG. Klasyczne doświadczenie udowadniające istnienie próżni najlepiej sprawdzi się w świecie Warhammera, gdzie nauka jest już traktowana jak nauka, a nie jak zabobony.
Bierzemy duży pojemnik, długą (co najmniej półtora metra!) szklaną rurkę zamkniętą na końcu (coś jakby probówkę) i sporo rtęci. Uwaga: szklana rurka takich rozmiarów będzie bardzo droga. Ale sława ma swoją cenę...a zresztą jeżeli eksperyment się powiedzie, otrzymacie pewnie sporego granta od swojego protektora.
Napełnioną rtęcią rurkę należy wstawić do góry dnem w pojemnik, również napełniony rtęcią, po czym podnieść ją w taki sposób, aby rurka w dalszym ciągu była zanurzona w metalu. Na samej górze, pod denkiem wytworzy się dobrze widoczna przestrzeń, w której siłą rzeczy nie może być przecież powietrza ani jakiejkolwiek innej substancji! Technikę wykonania pozostawiam wam do opracowania. Najlepiej pokazywać przy królach (i zazdrosnych kolegach). Koniecznie opiszcie odkrycie, zanim ktoś was uprzedzi.
Pachnidła i pachnidełka
Wcale nie jest tak trudno zrobić perfumy. Trzeba tylko tak dopracować przepis, żeby pachniały, a nie śmierdziały bimbrem...
Starożytni Egipcjanie zalewali kwiaty wodą, które uzyskiwały ich zapach. Takie postępowanie ma jednak pewną wadę, tzn. perfumy zrobione wyżej wymienionym sposobem szybko się psują. Średniowieczny alchemik postąpi nieco inaczej.
Bierzemy sporą ilość silnie pachnących kwiatów bądź roślin, dokładnie przepłukujemy i upychamy w butli. Zalewamy je dobrze przedestylowanym alkoholem, zatykamy butlę i zostawiamy na kilka dni. Alkohol nasiąknięty już zapachem kwiatów zlewamy i destylujemy. Olejki eteryczne, jako związki dosyć lotne będą znajdowały się w górnej części frakcji. Sposób nadaje się do wypróbowania w warunkach domowych. Tym sposobem produkowano też oczywiście niektóre leki ziołowe, z tym, że nie zawsze je destylowano.
Lustereczko, lustereczko...
Azotan srebra, zwany dawniej kamieniem piekielnym (lapis infernalis) prawdopodobnie znacie z domowej apteczki - używa się go do leczenia kurzajek. Można go jednak także stosować do wyrobu luster i generalnie srebrzonego szkła. Do roztworu azotanu srebra wkładamy szkło, które chcemy posrebrzyć. Dodajemy powoli amoniaku, a następnie roztworu cukru zakwaszonego kwasem azotowym. Powierzchnia szkła pokrywa się cieniutką warstwą srebra. Jeśli chcemy uzyskać lustro, wystarczy szkło z jednej strony pokryć woskiem przed włożeniem do roztworu. Srebro, rzecz jasna, nie osadzi się na wosku.
Wieczne światło (N!)
Alchemicy byli wręcz obsesyjnie zafascynowani substancjami, które świeciły same z siebie. W WFRP ze względu na dość powszechną magię ta fascynacja może być nieco mniejsza, ale również istnieje. W końcu magia jest droga i słabo dostępna dla ogółu.
Izolowanie świecącej substancji z odwłoków świetlików to niezły pomysł, ale nadaje się do zastosowania tylko w niektórych rejonach i porach roku. Dużo bardziej ciekawy jest fosfor... otrzymywany poprzez prażenie dużych ilości końskiego moczu z piaskiem. Fosfor to miękka, bladozielona substancja, zapalająca się samorzutnie na powietrzu....i nie dająca się ugasić wodą (pomyślcie o zastosowaniach fosforu w RPG...hmm...). Poza tym jest trujący jak wszyscy diabli...
Lampa z rosołu
Czyli tajemnicze światło po raz kolejny. Tym razem absolutny przebój - lampa z rosołu...Uwaga - MG może nie pozwolić, aby twój alchemik wpadł na taki pomysł. Niniejszy przepis opiera się bowiem na hodowaniu bakterii, a tych w Starym Świecie jeszcze nie odkryto.
Do rosołu wygotowanego z chudego mięsa wołowego dodajemy trochę soli kuchennej, zwierzęcej krwi oraz żelatyny. Następnie podgrzewamy nieco naszą zupkę, aby rozpuścić żelatynę i zobojętniamy ją rozcieńczonym ługiem sodowym (wodorotlenek sodu), stosując wskaźnik z soku czerwonej kapusty. Przelewamy to do butelki i zatykamy szczelnie korkiem. Wkładamy butelkę do wrzącej wody na 30 minut. Odstawiamy na 24 godziny, a następnie ponawiamy czynność (czyli po prostu sterylizujemy pożywkę). Następnie bierzemy kawałek mięsa wołowego, zanurzamy w 3% roztworze soli kuchennej i przechowujemy przez 2-3 dni w niskiej temperaturze (10 C). Obserwujemy, czy mięsko wykazuje punkty świecące w ciemności. Jeśli tak, zdrapujemy je wygotowaną łyżeczką i przenosimy do butelki z naszą zastygłą już pożywką. Po jednym-dwóch dniach "lampa" zaczyna świecić w ciemnosciach. Zjawisko to utrzymuje się przez kilka dni. Kiedy świecenie zaczyna słabnąć, możemy przygotować następną porcję pożywki i powtórzyć całą zabawę, tym razem pobierając bakterie bezpośrednio z naszej lampy. Doświadczenie nadaje się do wypróbowania w domu. Tym bardziej, że my znajdujemy się w tej komfortowej sytuacji, że zamiast krwi zwierzęcej możemy użyć peptonu (produkt rozpadu białek, dostępny w aptekach i sklepach chemicznych), a zamiast soku z czerwonej kapusty - papierka lakmusowego.
Tworzymy złoto... (N)
To znaczy mówimy, że je tworzymy. Nieuczciwy alchemik wkłada złotą monetę do rtęci, która tworzy ze złotem cienką warstwę amalgamatu. W ten sposób otrzymujemy monetę wyglądającą na srebrną. Następnie organizujemy wielki pokaz z cyklu "odkryliśmy metodę transmutacji srebra w złoto" i ogrzewamy monetę w tyglu. Amalgamat topi się i spływa, zostaje złota moneta. Oszustwo jest niewykrywalne magią. Lepiej nie praktykować takich metod, jeśli podejrzewacie, że zirytujecie tym MG.
Koszenila
W średniowieczu Polska była znanym eksporterem poszukiwanego surowca zwierzęcego, z którego produkowano barwnik zwany koszenilą. Stosowano go do barwienia tkanin i skór oraz do wyrobu szminek i różów. W czerwcu dokonywano zbiorów tego surowca, którym były owady z rzędu pluskwiaków, zwane czerwcami polskimi, gnieżdżące się na korzeniach małej rośliny o nazwie "czerwiec". Na jeden kilogram barwnika przypadało około dwustu tysięcy suszonych larw.
Czerwonego barwnika dostarczają jedynie poczwarki samiczek czerwca. Na jednym korzeniu siedzi kilkanaście takich poczwarek. Aby zabarwić tkaninę, rozcierano je na miazgę i mieszano z kwaśnym wyciągiem z przefermentowanej mąki żytniej. W tak przyrządzonej zaprawie gotowano przędzę, która barwiła się na czerwony kolor, nie blaknący w promieniach słońca. Oczywiście barwnik był piekielnie drogi.
Koszenilą barwi się obecnie różowe Frugo (sprawdźcie na etykietce), aczkolwiek nie udało mi się dowiedzieć, czy używa się do tego celu pluskwiaków polskich, czy innych, amerykańskich, żyjących na kaktusach (smacznego!).
Generalnie alchemicy mogą produkować całe serie barwników, na przykład dla malarzy. I tu uwaga - w średniowieczu używano do tego celu całego szeregu trujących związków. Tak zwana królewska żółć albo aurypigment to nic innego, jak sproszkowana ruda arszeniku. Czerwony cynober to ruda rtęci, biel ołowiana - węglan ołowiu.


W starej aptece


Czyli coś dla aptekarzy, których w podręczniku głównym również beztrosko pominięto. Ponieważ nie mam zamiaru rozpisywać się na temat dawnej medycyny, przedstawię tylko niektóre lekarstwa wykorzystywane na przestrzeni wieków.


Najdawniejsze składnice leków powstały w starożytnym Egipcie, a nadzorował je stan kapłański. Wynalazkiem kapłanów egipskich jest recepta, czyli sposób zapisywania składników lekarstwa. Znano wówczas wiele środków leczniczych pochodzenia roślinnego, a także stosowano różne "dziwności", jak włosy, rogi, kopyta czy też kał zwierzęcy, a także całe owady.

Klaudiusz Galen, lekarz żyjący w II wieku n.e wprowadził do lecznictwa kilkaset środków pochodzenia roślinnego, a także mineralnego. Lekami były wówczas: sól kuchenna i morska, ałun, związki miedzi i ołowiu. Najdziwniejszym lekiem średniowiecza była driakiew, rzekomo działająca na wszystkie choroby. Ten uniwersalny specyfik sporządzano publicznie z kilkudziesięciu składników, wśród których znajdowały się jaszczurki, części ciała bobra, terpentyna, kadzidło, lukrecja i wiele innych niezwykłych elementów.

Szwajcarski lekarz Paraceulus, żyjący w XVI wieku, uważał, że jedynie określone składniki roślin mają działanie lecznicze. Uczył, jak je wydobywać z liści, kwiatów, łodyg, korzeni i nasion oraz jak je prawidłowo przechowywać. Paraceulus odrzucił stosowanie driakwi jako leku bezużytecznego. Współczesny Paraceulusowi Kopernik, z zawodu lekarz, przepisywał np. sproszkowane drogie kamienie - szmaragd, szafir, koral oraz złoto i srebro.


W XVI wieku z upodobaniem używano antymonu i jego związków. Wielką popularnością cieszyła się tzw. pigułka wieczysta, mała kuleczka odlana z antymonu. Powodowała ona gwałtowne przeczyszczenie wnętrzności, a po spełnieniu swego zadania wędrowała ponownie do apteczki domowej.
Wiek XVII przyniósł nowy rewelacyjny środek przeczyszczający, czyli "sól Glaubera", siarczan sodowy, obecnie z wielką ostrożnością stosowany dla bydła.

W wieku XVIII oraz XIX niewiasty nosiły ze sobą flakoniki z tzw. wyskokiem z jeleniego rogu, czyli z solami trzeźwiącymi. Nazwa bierze się stąd, że za najlepszy uważano preparat wytwarzany z rogów jelenich. Obecnie środek ten, węglan amonowy, stosuje się do spulchniania ciasta.
Jeszcze w ubiegłym wieku w aptekach można było kupić nie tylko lekarstwa. Aptekarz sprzedawał cukier, przyprawy - jak cynamon, pieprz, migdały i liście laurowe. Leki wyrabiał sam "pigularz", ze względu na brak przemysłu farmaceutycznego. Niegdysiejsza apteka była też fabryką i kuchnią. W aptece produkowano nie tylko lecznicze pigułki, ale także wina, wódki, perfumy, kadzidła i świece woskowe, a nawet wypiekano pierniki, będące zakąską po "leczniczej" wódce.

Jak widzicie, było to całkiem przydatne miejsce, bez którego nie mogło się obyć żadne większe miasto... Co do systemów RPG, gracz - alchemik nabędzie w aptece najtańsze, podstawowe składniki do swoich doświadczeń.
Nie trzeba chyba dodawać, że próba zakupu trucizny do strzał (popularna praktyka wśród nie znających realiów graczy) może się skończyć jedynie zaaresztowaniem delikwenta przez miejscową straż.

Przyjemnego warzenia (piwa) i mieszania (w scenariuszach) życzy
Aleksandra Janusz
"Ina, Błękitna Czarodziejka"

Bibliografia:
The alchemy web site and virtual library http://www.levity.com/alchemy
Jerzy Stobiński "Człowiek i chemia" "Nasza Księgarnia" 1982
Jerzy Stobiński "Cukier z gazety - czy chemia wszystko może?" Wydawnictwa "Alfa" 1987
A.Hulanicki, S. Sękowski "Chemia wokół nas" "Wiedza Powszechna 1962
Herman Raaf "Chemia całkiem prosta" Wydawnictwa naukowo-techniczne 1986
Hermann Römpp, Hermann Raaf "Chemia organiczna w probówce" Wydawnictwa naukowo-techniczne 1990

2 comments:

  1. Ciekawy, potencjalnie użyteczny artykuł. Mimo iż znam Twój blog, trafiłem na niego przypadkowo, z Google.

    Aurypigment nie może być rudą arszeniku, bo nie zawiera tlenu.

    ReplyDelete
  2. * arsenu, my bad.
    To stary artykuł.

    ReplyDelete