Poezja (PL only)

Nie jestem poetką. Nie mam szczególnych skłonności lirycznych. Mimo to od czasu do czasu pączkuję wersami, co należy przypisać tradycji rodzinnej oraz indoktrynacji za młodu twórczością min. Tuwima, Gałczyńskiego i Brzechwy. Moje wiersze zazwyczaj się rymują, chociaż nie zawsze. Przeważnie udają piosenki albo nawet nimi są. Czasami są zabawne, ale to nie jest regułą. Należy je odróżnić od strof, jakie czasem tworzę na potrzeby utworów prozatorskich - tam wiersze pełnią rolę środka stylistycznego, są produktem warsztatu, a nie "płodem natchnienia".

Zdając sobie sprawę z ich słabych stron, nie próbuję ich oficjalnie publikować. Niezobowiązująco wystawiam je na sieć; w końcu tekst napisany, a nieprzeczytany istnieje tylko w połowie. Czytać na własną odpowiedzialność.
Poniżej utwory wybrane. Układ mniej więcej chronologiczny.

Nie Filifionka

Nabrałam cię okrutnie,
Skłamałam, moje słonko
Lecz teraz wyznam szczerze:
Nie jestem Filifionką.

W domeczku mam bałagan
Wciąż tłukę porcelanę
A kiedy broję, jestem
Szczęśliwa jak poranek.

Codziennie jednak wkładam
Sukienkę i koronki,
By w błąd wprowadzić wszystkie
Zwyczajne Filifionki.

Co, jeśli ktoś zobaczy
Pazurki i ogonek
I spyta, co ja robię
Wśród grzecznych Filifionek?

Spiłują mi pazurki,
Zabiorą porcelanę,
Ustawią równo w rządku
I będę mieć przesrane.

Baśń o Księżycowym Kocie

Księżycowy Kot srebrzysty miał grzbiet,
I cały zrobiony był z wierzby.
Zamieszkał w nim duch, co znał cenę snów
Lecz zgubił gdzieś swój Mały Księżyc.
Tak długo się błąkał w piekielnych przedsionkach,
Aż wreszcie powrócił z zaświatów
By wcielić się znów, choć rzeźbom brak słów,
W figurkę. -- Z antykwariatu.

Księżycowy Kot zuchwały miał plan,
By zasnuć snem świat, charakternik,
Nieświadom, że raz przeminął już czas
Iluzji, gżegżółek, kłamstw srebrnych.
Zaglądał przez okna, by ludzi napotkać
Lecz znalazł wyłącznie ślimaki
Wpatrzone we mgłę płynącą za szkłem
Wpychały tłuczone ziemniaki.

Księżycowy Kot utonął we łzach...
Figurkę zaś zjadły korniki
Skruszyła się w pył i zniknął jak żył,
A razem z nim
zaklęty dym
alfabet gwiazd
skradziony czas
i pieśni dla Eurydyki.

Nekrokucyki

Gdzie kwitną maki i rzeczka płynie,
Trochę bluźnierczo i wbrew rutynie,
Wręcz urągając prawom logiki,
Galopowały nekrokucyki.

Złote kopytka w słońcu migocą.
Złote kokardki w biegu furkocą,
Różki perłowe sterczą na głowie,
Dwa żywe trupy. Cóż, że różowe.

Grzechocą kostki, a rzeczka płynie;
Miłość po śmierci. Cud w formalinie.
Tu miał być morał, lecz nie pamiętam;
Gdzie truchta kucyk, tam ginie puenta.

Kabaret czarnych magów

Nadszedł wreszcie taki moment w życiu maga,
Gdy się nie chce demoniczną armią władać,
Ale z drugiej strony można cieszyć się,
Że się wcale na tym źle nie wyszło źle.

Czarni magowie, czarni magowie, czarni magowie dwaj
Już zło nie w głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj. (x2)

I ta trwoga, i ta trwoga, trudna rada,
Gdy bohater znowu jakiś do nas wpada
Lecz docenić można chwili miłej wdzięk
Kiedy słudzy znów rozwieją taki lęk.

Czarni magowie, czarni magowie, czarni magowie dwaj
Już zło nie w głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj. (x2)

Także świata już nie podbijemy raczej,
Żadne znaki nie zechciały o tym znaczyć,
Ale wciąż zostają miasta, choćby Zgierz,
Gdzie postawić można kilka mrocznych wież.

Czarni magowie, czarni magowie, czarni magowie dwaj
Już zło nie w głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj. (x2)

Chociaż nadal nas pociąga ciemna strona,
Nie da rady zdeklasować też Saurona.
Ale z drugiej strony, czy zechciałby pan,
Żeby hobbit zepsuł nam piekielny plan?

Czarni magowie, czarni magowie, czarni magowie dwaj
Już zło nie w głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj. (x2)

Trudna rada jeśli chodzi o karierę
Ciężko teraz za imperium stanąć sterem
Ale swoją drogą, się konfratrze wstydź
Jeśli szarą eminencją pragniesz być!

Czarni magowie, czarni magowie, czarni magowie dwaj
Już zło nie w głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj. (x2)

W ogrodzie...

W ogrodzie na północ od wspomnień
Zawilce zakwitły zawile
A gdy się nad nimi pochylę,
Rozwija przede mną się przestrzeń,
Jak dywan ze spiętrzeń i zwietrzeń
Ukryty w dalekim gdziekolwiek
W ogrodzie, na północ od wspomnień.

A co w niej utkwiło tak mocno,
Zwęźliło się w kłęby i zrosło
Złożyło w sto jedno złożenie
Że nie wiem, gdzie kwiat, gdzie korzenie,
Co bliskie, a co jest postronne
W ogrodzie na północ od wspomnień.

Ten wzorzec wzdłuż zim się zamątwi
Spotworzy jak cień starej klątwy
Rozrośnie jak cicha zaraza,
Co trzeba ją chyłkiem przekazać
Na fatum kolejnych pokoleń
W ogrodzie. Na północ od wspomnień.

Wróżba (piosenka)

Rozum bez serca tyle wart,
Co serce bez rozumu;
Nie ruszaj w tę wyprawę sam,
Unikaj wszakże tłumów.

Na końcu świata spotkasz lęk,
Bacz, aby cię nie zdusił;
Pamiętaj, że niewiele móc
To znaczy wiele musieć.

Gdzie dwóch się spiera, trzecim bądź,
Lecz nie licz na korzyści;
Niejeden koszmar trzeba znać
Aby twój sen się wyśnił.

Przez wodę, niebo, ogień, las
Prowadzi tysiąc ścieżek.
Ile do Babilonu tras?
Nie wskażę. Tego nie wiem.


Człowiek, który przystanął w biegu

Dziewiąta fala biła o brzegi
A dzwony tłukły dzwonną melodię
Drewniana willa spłynęła z nurtem
Gdyby obejrzał się tak ktokolwiek
Poniosło księgi po wielkiej wodzie
I rozpuszczały się w toni słowa
Blakły złocone święte obrazki
Spadły kaskadą deski po schodach

A ja wciąż tkwiłam głupia na brzegu
Jak człowiek, który przystanął w biegu

Słońce rozpadło się chwilę wcześniej
Po raz ostatni wschodziły gwiazdy
Na tratwie obok płynął Heraklit
Nieco zmartwiony, choć nadal ważny
Księżyc wrzucono do recyklingu
Kto wie, co kiedy się może przydać
Pan Bóg pakował wszechświat w kartony
Nie wszystko błoto, co dobrze pływa

A ja wciąż tkwiłam głupia na brzegu
Jak człowiek, który przystanął w biegu
A ja wciąż tkwiłam głupia na brzegu
Jak człowiek, który przystanął w biegu


No comments:

Post a Comment