Tuesday, 1 December 2015
NaNoWriMo. Skończyłam, skończyłem pisać książkę. ICOTERAS?
Krótko i ogólnowojskowo.
Listopad się skończył. Macie w szufladzie kawał tekstu. Ewentualnie, macie w szufladzie kawał tekstu, chociaż nie uczestniczyliście w maratonie pisarskim.
I co z tym dalej robić?
1) Tradycyjnie przestrzegam przed plątaniem się w wydawnictwa typu POD albo ze współfinansowaniem. NIGDY NIE POWINNIŚCIE PŁACIĆ ZA PUBLIKACJĘ. Jeśli tak się dzieje, to ktoś was oszukał; kończy się to stertą źle zredagowanych, niesprzedanych książek, nagabywaniem ludzi po stronach internetowych, kacem moralnym jak 150 i zniechęceniem.
2) Zwykły self-publish w ebooku nie jest taki zły, niektórzy uznani autorzy tak wydają, ale pamiętajcie, że to jest wyjście czysto rozrywkowe, dla znajomych i przyjaciół. Więc nie oczekiwać bestsellera i się nie denerwować, jak go nie ma. Większość tych pozycji nie ma redakcji, tylko zwykłą korektę. O ile mi wiadomo, wyjątkiem jest RW2010, gdzie redakcję robią, ale tylko pozycjom, które im się bardzo spodobały. Nie wiem, jak dobra jest ta redakcja, bo koleżanka, która tam wydawała, sama z siebie pisze świetnie i trudno stwierdzić, gdzie kroił redaktorski nóż. Ale ona jest absolutnym wyjątkiem; większość ludzi redakcji wymaga, ja też.
3) Tradycyjna droga jest długotrwała. Asystent miał chętnych jeszcze przed napisaniem; robiłam go według zaakceptowanego wcześniej, napisanego przeze mnie konspektu, ale z duszą na ramieniu, czy się spodoba. Od rozpoczęcia do wydania książki miną cztery lata. Cztery lata. Mandala leży w czyśćcu wydawniczym od 2010 roku, kiedy to wydawnictwo wydające pierwszy tom powiedziało, że dziękuje i idzie na ryby. Jeśli chcecie tą drogą pójść, to jest podróż. Nie zniechęcam, trzeba tylko się nastawić na cierpliwość i skupić się na czymś innym, niż tylko publikacji.
4) Ziny. Ziny są dobre. Ziny nie zobowiązują, dają publikację i cieszą oko, i pracuje tam mnóstwo pasjonatów robiących znakomitą redakcję. Na przykład Esensja. Nie ma lepszej weryfikacji, kiedy już wasze teksty zaczną się do czegoś nadawać stylistycznie. Pieniędzy z tego nie będzie, ale i tak są nieduże przy tym zajęciu (to nie jest zawód, chyba że dla nielicznych).
5) Wymiana tekstów między sobą, w gronie fanów fantastyki, uczestników maratonu, piszących fanfiction jest chyba najbardziej satysfakcjonująca, jeśli nie wiążecie z literaturą planów na przyszłość. A nawet, jeśli wiążecie.
Pisarstwo może być wspaniałą przygodą, ale nie róbcie nim sobie krzywdy nadmiarem ambicji i/lub samobiczowania.
Coś o tym wiem; też tam byłam.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
Można się jeszcze zdecydować na wydanie w ebooku, ale przez wydawnictwo, a nie na zasadzie self-publishingu. Minus - sprzedaż będzie dużo mniejsza niż drogą tradycyjną (kilkaset sprzedanych licencji to bardzo dobry wynik). Plus - autor dostaje większy procent od sprzedaży niż w przypadku wydania tradycyjnego. To jest opcja dla osób, które albo mają choć trochę wyrobione nazwisko, albo umieją się sprawnie promować na sieci, a z jakiegoś powodu nie znalazł się chętny wydawca na konkretną książkę (zbiór opowiadań, wznowienie czegoś wydanego kiedyś lub pozycja na tyle hermetyczna, że wydawcy boją się w nią inwestować). To jest serio fajna opcja zwłaszcza w przypadku wznowień.
ReplyDeleteMoje doświadczenia z RW2010 wyglądały tak, że wydali mi 4 książki jako wydawca (NIE bawiłam się w self-publishing, bo zwyczajnie nie miałabym czasu zająć się w sposób profesjonalny dystrybucją swoich książek), robiąc redakcję, korektę, skład oraz obsługując wszystkie kwestie dystrybucyjno-rozliczeniowo-podatkowe. Redakcja i korekta były zrobione w moim przypadku BARDZO porządnie. Porządniej niż w niektórych wydawnictwach papierowych. Kontakt z wydawnictwem super, rozliczenia bardzo uczciwe i przejrzyste. Jedyne minusy to słaba sprzedaż ebooków w porównaniu z książką papierową oraz mniejszy prestiż ebooka niż książki papierowej. Ale od strony finansowej, biorąc pod uwagę większy procent, który autor dostaje od ceny ebooka, byłam ze swojej przygody z ebookami całkiem zadowolona.
ReplyDelete